Kreta - Margarites / Gliniana wioseczka z duszą
To
jeden z tych dni, kiedy podróżujemy po Krecie pragnąc poczuć jej wyjątkowy
klimat, uciec od zgiełku większych miast, zwiedzić małe, urokliwe miejsca,
dotrzeć tam, gdzie nie wszystkim turystom dotrzeć się udaje. Będąc w
Rethymnonie postanawiamy wyruszyć nieco na wschód, w kierunku małej, słynącej z
garncarstwa i wyrobu ceramiki, wioseczki Margarites, a następnie
klasztoru Moni Arkadiou.
Do Margarites prowadzi malownicza i kręta droga. Sama miejscowość zlokalizowana jest u podnóża Psiloritis, najwyższego pasma górskiego Krety. Na miejsce trafiamy o właściwej porze, to znaczy o takiej, kiedy wszystkie wielkie autokary zdążyły zabrać turystów z Margarites w inne rejony wyspy. Wioseczka sprawia wrażenie całkowicie opustoszałej. Zapewne jej mieszkańcy, słynący z niezwykłej życzliwości, odprawiwszy licznych, "komercyjnych podróżników” w dalszą drogę, ucięli sobie zasłużoną, poobiednią drzemkę. I dobrze. Na głównej uliczce miasta panuje spokój i cisza.
Do Margarites prowadzi malownicza i kręta droga. Sama miejscowość zlokalizowana jest u podnóża Psiloritis, najwyższego pasma górskiego Krety. Na miejsce trafiamy o właściwej porze, to znaczy o takiej, kiedy wszystkie wielkie autokary zdążyły zabrać turystów z Margarites w inne rejony wyspy. Wioseczka sprawia wrażenie całkowicie opustoszałej. Zapewne jej mieszkańcy, słynący z niezwykłej życzliwości, odprawiwszy licznych, "komercyjnych podróżników” w dalszą drogę, ucięli sobie zasłużoną, poobiednią drzemkę. I dobrze. Na głównej uliczce miasta panuje spokój i cisza.
Miejsce
rzeczywiście urzeka od pierwszego spojrzenia. Spacerując w górę miasta, mijamy
dosłownie, co kilka metrów warsztaty garncarskie i sklepiki z ceramiką. Na
ścianach, podłodze, ulicy, w okiennicach, na drzwiach, płotach a nawet
drzewach, stoją a wręcz "rosną" gliniane wyroby. Dzbanki, dzbanuszki,
wazy, figurki, maski, miseczki, doniczki, dzwonki i inne fantazyjne, gliniane
wyroby...
Jak
to często ze mną bywa, gnany ciekawością, zbaczam nieco z głównej ulicy.
Znikam pośród innych, jeszcze mniejszych uliczek, spaceruję wzdłuż
niezamieszkałych i opustoszałych domów. To, co inspiruje mnie w tym miejscu, oprócz wyrobów glinianych, to niezwykłe i tajemnicze drzwi, zaryglowane,
zamknięte na kłódkę, na łańcuch...Pewnie każde z nich kryją nieopowiedzianą
historię czyjegoś życia, losy jakichś rodzin...
Na
zakup pamiątek z tego bajkowego miejsca, wybieramy jeden z pierwszych sklepików
znajdujących się po lewej stronie ulicy (patrząc "od dołu, od wjazdu"). Kiedy wchodzimy do wewnątrz, sędziwa
babcia wraz ze swoją wnuczką leniwie odpoczywają na krzesłach. Oprócz nas
pojawia się jeszcze dwójka turystów, a młoda panienka, ponaglona przez babcię staje
na baczność i wita nas greckim „dzień dobry”. Odpowiadamy równie miło i
dźwięcznie, jak ona.
Jako,
iż gliniane wyroby, znajdujące się w ofercie tej manufaktury, wydają się nam
najbardziej autentyczne spośród wszystkich, które widzieliśmy do tej pory, rozpoczyna
się burza mózgów:) Co wybrać, dla kogo, jaki kształt, ile sztuk, z jakim
uszkiem, a może bez uszka... Wiecie o co chodzi:) Wnuczka opowiada o technice
wyrobu glinianych cacuszek. O tym, co odróżnia je od innych, wytwarzanych we wsi, o specjalnej glinie i sposobie jej wypalania, o wzorach
najbardziej zbliżonych do wzorów epoki minojskiej.
Cóż...
Namiastkę autentycznej, pięknej i jak się okazało, nawet bajkowej Krety, widzę
każdego dnia, kiedy tylko otwieram oczy:) Malutkie dzbanuszki są ze mną i
sprawiają, iż niemalże codziennie wracam we wspomnieniach do tego uroczego i
wyjątkowego miejsca, jakim z pewnością jest kolorowa, kreteńska wioseczka
Margarites.
Wszystkie prawa zastrzeżone!
Teksty i fotografie Przemysław Witucki - "My Travelling With Passion".