Krótki spacer po Marsie - Montana Roja, Playa Blanca, Lanzarote

Tu MUSISZ dotrzeć!!!

Montana Roja (Czerwona Góra) króluje w oddali nad małą turystyczną miejscowością Playa Blanca. Podczas pobytu na Lanzarote warto przeznaczyć jedno popołudnie na ten ciekawy i niewyczerpujący spacer po niewielkim wulkanie, z którego rozciągają się przepiękne, pocztówkowe widoki. Dwa sposoby na dotarcie do miejsca, z którego rozpoczynamy podejście, to spacer lub krótka przejażdżka samochodem do ulicy Montana Baja lub Avenida los Claveles (około 4,5 km od centrum). Podejście na samą górę nie jest szczególnie trudne i zajmuje kilka, może kilkanaście minut. Śmiem twierdzić, że zarówno osoby starsze jak i dzieci nie powinny mieć problemów, by swobodnie dostać się na czerwony szczyt i postawić swoją nogę w kraterze.
Po wejściu na górę napotykamy krzyż - zapewne symbol wiary mieszkańców Wysp Kanaryjskich, powierzenie ich losu w ręce Boga, prośba o opatrzność, czuwanie nad ich losem na wyspie targanej, jak nigdzie indziej, przez trzy wielkie żywioły: wiatr, ogień i wodę. 
Będąc już na obrzeżach krateru możemy rozpocząć spacer (zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub jak kto woli przeciwnie do ruchu). Jeśli wybiorą się tu Państwo z dziećmi napewno szczególną uwagę należy zwrócić właśnie na nie, ponieważ bardzo łatwo można zsunąć się po bokach wulkanu w dół - ścieżka jest bardzo wąska a wiejące tu wiatry potrafią przewrócić nawet dorosłą osobę. Ze szczytu pięknie prezentuje się Playa Blanca - tysiące śnieżnobiałych domków rozmieszczonych na pomarańczowo-czarno-czerwonym tle. Atramentowe wody Atlantyku oblewające wyspę oraz niesamowita gra świateł  i cieni rzucanych na ląd pokryty dziesiątkami mniejszych lub większych wulkanów, tworzą niezapomniany krajobraz. Zwracając twarz w kierunku południa dostrzega się, jak na wyciągnięcie ręki, kolejną ze znanych Wysp Kanaryjskich - Fuerteventurę oraz mniej znaną wysepkę - Los Lobos (oba miejsca opiszę w następnych postach na mtwp.blogspot.com).
Po zaspokojeniu pierwszej ciekawości i zachłyśnięciu niecodziennymi widokami, można (jeśli ktoś lubi) skupić swoją uwagę na florze dość skąpo porastającej zbocza wulkanu lub dziwnych, kamiennych tworach, pamiętając jednocześnie, iż "tworów takich" zabierać ze sobą w podróż powrotną nie można (problemy na lotnisku). To co rzuca się jeszcze w oczy, w tym marsjańskim krajobrazie, to różnego rodzaju napisy (na przykład wyznania miłosne) poukładane z kamieni przez turystów w dole krateru.
Zwracając twarz ku północy podziwiać możemy krajobraz najbardziej dziki, który oparł się ingerencji człowieka. Po lewej Ocean Atlantycki, u dołu pomarańczowo-żółte pustkowie a gdzieś w oddali Park Timanfaya - Montanas del Fuego.
Po upływie godziny, może dwóch, spacer dobiega końca. Wracając do swoich hoteli poczują się Państwo zapewne nieco zmęczeni, wysmagani wiatrem, jednocześnie bardziej zrelaksowani, zadowoleni, iż zobaczyli coś innego, ciekawego, bogatsi w kolejne, piękne i duchowe doświadczenie. Oprócz obuwia, które zmieni wasz kolor na pomarańczowy lub czerwony, po tym spacerze pozostaną Wam niezapomniane wspomnienia a i wieczorem leżąc przy hotelowym basenie i sącząc drinka, będzie co opowiadać. W końcu spacerowali Państwo dzisiaj po Marsie... :)
PEŁNA GALERIA FOTOGRAFII PONIŻEJ  
(KLIKNIJ MINIATURKĘ)


All rights reserved / text & photos (Canon, Nikon, Nikkor) made by "My Travelling With Passion"

Popularne posty