Kreta - Agia Triada Tzagarolon / Mnisi, winnice i oliwne gaje

Dzisiejszej wyprawie przewodzi Ela z Tomaszem. Para przemiłych, młodych ludzi, których poznaliśmy podczas pobytu w Kissamos. Korzystając z ich zaproszenia i gościnności, pakujemy się do wypożyczonego Fiata Grande Punto i ruszamy dobrze nam już znaną Nową Drogą Narodową w kierunku Chanii. Omijamy wielkie i ruchliwe miasto szerokim łukiem i udajemy się w kierunku północnym, tą samą drogą, którą przemierza każdy jadący "Z" lub "NA" kreteńskie lotnisko im. Ioannis Daskalogiannis. Wspinamy się ku górze krętą i malowniczą trasą. U dołu, po prawej stronie rozpościera się Souda ze swoim potężnym i drugim co do wielkoci portem Krety. Masto to położone jest w największej naturalnej zatoce Morza Śródziemnego. Jak na dłoni widać stacjonujące wielkie promy i okręty oraz malutkie, kołyszące się na wodzie, jachty i żaglówki. 
Z tego co pamiętam, gdzieś po drodze zbaczamy w ślepy zaułek i gubimy się. Nie trzeba jednak długo czekać. Z pomocą przychodzi nam starszy, zgarbiony dziadziuś z widłami w dłoniach, który to, posługując się łamanym językiem niemieckim, wskazuje gdzie mamy jechać. W kilka minut później docieramy na miejsce. Próżno szukać wolnego miejsca na wielkim parkingu (jest środek dnia, autokary zajęły każdy skrawek szutrowej nawierzchni). Trudno, stawiamy auto wzdłuż ulicy, przy jakimś płocie, obok pochylonego znaku drogowego:)
Kamiennymi schodami udajemy się do głównego wejścia. W przejściu robi się nieco ciasnawo. Na nasze szczęście, większa ilość osób zwiedzających opuszcza monastyr  i kieruje się do swoich pojazdów, my zaś stajemy na klasztornym dziedzińcu. Przed nami jawi się przepiękny bizantyjski kościół z kamienną fasadą i trzema kopułami, na tle których dumnie powiewa grecka flaga.

Od tej chwili każdy z nas rozpoczyna zwiedzanie na własną rękę, na własny sposób... 

To co mi szczególnie utkwiło w pamięci, to niezwykły pomarańczowy kolor murów, kontrastujący z błękitem nieba oraz cudowną, kolorową roślinnością zdobiącą każdy centymetr klasztornych korytarzy, murków i zaułków. Przechadzając się w niemiłosiernie palących promieniach kreteńskiego słońca, szukam właściwego kadru, tak aby cząstkę tego bajkowego miejsca uwiecznić na karcie pamięci i zabrać ze sobą do Polski. Przymierzam się, by wcisnąć spust migawki, gdy nagle, jak na zawołanie, w prawej stronie kadru pojawia się tajemniczy zakonnik. Pstryk. Cóż za piękna fota!:)


Ela z Tomkiem utknęli prawdopodobnie na dłużej, w znajdującym się na terenie klasztoru, muzeum, gdzie podziwiać można ikony, rękopisy, stare księgi, kodeksy oraz pamiątki, przybliżające historię tego miejsca. Po drodze mijam Anię, która naszym starym i wysłużonym Canonem, fotografuje okalające klasztor winnice, cyprysy i gaje oliwne oraz różnokolorowe kwiaty, zgrabnie kołyszące się na wietrze, osadzone w glinianych donicach. Nie pozostaję dłużny. Pstrykam kilka "przyrodniczych" zdjęć i oddalam się, by kontynuować fotografowanie przepięknej architektury.





W tym akapicie warto nadmienić, że klasztor jest nie tylko miejscem kontemplacji i domem dla prawosławnych mnichów, jest również ich miejscem pracy. Parają się oni tłoczeniem wyjątkowej, najwyższej jakości organicznej oliwy (jak udało nam się dowiedzieć wcześniej, wiek tutejszych drzewek oliwnych sięga 500 lat), jak również produkcją czterech rodzajów win, bez wykorzystania środków chemicznych. W prowadzonym przez zakonników sklepiku, zakupić można oprócz wyżej wymienionych produktów także, miód, raki, ocet balsamiczny oraz mydełka powstające na bazie oliwy z oliwek.
Jeszcze tylko łyk wody z klasztornego źródełka i pora ruszać w dalszą drogę, do Rethymnonu. Na parkingu dzielimy się spostrzeżeniami z krótkiego spaceru... Jednomyślnie stwierdzamy, iż Monastyr Agia Triada powinien stać się obowiązkowym punktem na mapie każdego turysty zwiedzającego region Krety Zachodniej. Przepiękne, pomarańczowe mury, skrywające bogatą a momentami bardzo burzliwą i dramatyczną historię tego miejsca, okolone zielenią gajów oliwnych i błękitem ciepłego nieba, zapadają głęboko w pamięci i w sercu. 

Cieszę się, że mogę podzielić się z Wami tą piękną cząstką Krety, jaka pozostała w moich wspomnieniach i zachęcić, abyście dopisali to genialne miejsce do swojego planu zwiedzania, obok Balos, Elafonisi, Falasarny, Chanii czy Wąwozu Samaria. Dziękuję Ci Elu i Tomku, to był Wasz pomysł, by tu dotrzeć.
All rights reserved / Text and photos "My Travelling With Passion"
Przemysław Witucki

Popularne posty